Wyjazdy edukacyjne po Europie to już stały punkt naszej szkolnej tradycji. Nie korzystamy z usług komercyjnych biur podróży, rzadko bierzemy przewodników, ale realizujemy te wyjazdy jako wspólny projekt nauczycieli (planowanie i organizacja) oraz uczniów (referaty, wzajemne oprowadzanie się). Na początek bieżącego roku szkolnego wyruszyliśmy ponownie do Italii (po sukcesie zeszłorocznego wyjazdu do Neapolu i Rzymu) – tym razem na bogatą i porządną Północ, czyli m.in. do Wenecji, Florencji i Ligurii. Można zażartować, że tym razem powiało nudą… Nikt się nie rozchorował, wszyscy (no, prawie…) odpowiedzialnie pili nakazane litry wody i nosili nakrycia głowy, naprawdę nikt na nic nie narzekał. Nasza niemal 50-osobowa drużyna sprawnie i bez przeszkód zrealizowała przebogaty program.
Najpierw narobiliśmy nieco szumu w domu wczasowym nad samym Adriatykiem, a zaraz potem ugięły się pod nami drewniane podłogi Pałacu Dożów w Wenecji. W Padwie chodziliśmy śladami polskich studentów sprzed wieków (źródła mówią, że zachowywali się wtedy dużo gorzej niż my) oraz pobożnych pielgrzymów do grobu św. Antoniego. Wśród obiektów z listy Światowego Dziedzictwa UNESCO na naszej trasie znalazły się m.in. bajecznie kolorowe rzymskie mozaiki z Rawenny. Zwiedzając pieszo Florencję (m.in. Galeria Uffizi), pobiliśmy dotychczasowy dzienny rekord liczby kroków z wyprawy do Paryża (23 tys.), a niektórzy jeszcze żartowali, że wbrew zapowiedziom był to dzień na zaskakującym luzie. Podobnie było nazajutrz, gdy po wizycie pod Krzywą Wieżą w Pizie zażyliśmy kąpieli w Morzu Tyrreńskim na toskańskiej riwierze.
Akurat w sam raz zdążyliśmy na mityczną już imprezę w klasztorze z tańcami afrykańskimi przed obliczem miejscowego biskupa! Chmury rozstąpiły się dla nas w nagrodę, kiedy kolejnego dnia wyruszyliśmy na całodzienny rejs po Morzu Liguryjskim (Zatoka Poetów i Park Narodowy Cinque Terre), by wreszcie dopełnić ceremonii kąpieli także i w tym, trzecim i ostatnim na naszej trasie, morzu. Wypoczęci i zrelaksowani, tego dnia do samej północy uczestniczyliśmy w zajęciach na kanwie filmowej wersji „Romea i Julii”. Ostatniego dnia na deser mieliśmy jeszcze wizytę w Fabryce Ferrari pod Modeną oraz bliższe spotkanie ze wspomnianą Julią z Werony, zgodnie z frywolną turystyczną tradycją.
Wróciliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi. To był naprawdę niezapomniany tydzień, przede wszystkim dlatego, że – jak to w naszym PALO – udało nam się jeszcze bardziej zintegrować i zaprzyjaźnić. Wielkie dzięki dla wszystkich, uczniów i nauczycieli, za cudowną atmosferę! I do zobaczenia następnym razem, który już zaczynamy powoli planować!



























